środa, 14 marca 2012

Narracja nr 2 - Lustrzane odbicie


(Ten post akurat jest Magdaleny, został u mieszczony przeze mnie, ponieważ koleżanka miała spory problem z tym by połączyć się z pocztą i odebrać zaproszenie.)

Narracja nr 2
Lustrzane odbicie...
Każdy z nas wie, że świat kiedyś wyglądał inaczej. Jeszcze nie tak dawno wrzeszczące dzieci bawiły się na podwórkach, grały w klasy i ganianego. Pewien mężczyzna westchnął smutno na to wspomnienie. Świat też pamięta czasy gdy na drodze nie było ani jednego samochodu, a konie służyły za transport – pomyślał, a potem na powrót zaczął zbierać zawartość teczki upuszczoną przez jego żonę. Był w samym ręczniku kiedy pochylał się nad zdjęciem jednej z ofiar. Na fotografii był mały chłopiec nie starszy niż dwanaście lat. Chłopiec był uważany za zaginionego, jednak mężczyzna wiedział, że tego chłopca już nie ma. Domyślał się również, że pozostało po nim samo ciało wrzucone do rzeki, albo zakopane w lesie. Mężczyzna wrzucił zdjęcie razem z pozostałymi do teczki, zawiązał ją i położył na biurku. Wychodząc zamknął pokój na klucz i udał się do sypialni. Tutaj wnętrze gryzło się z sobą, dwa dominujące kolory zupełnie z sobą nie współgrały. Były to odcienie fioletu i pomarańczy.
- Śpisz? – zapytał twardym, zachrypniętym głosem.
- Nie – odpowiedział mu kobiecy, drżący głos.
- Wyjdę z psem, przy okazji pobiegam. Wrócę dopiero na kolacje.
W tym samym czasie, na innym kontynencie znajdował się identyczny mężczyzna, jednak zupełnie w innej sytuacji. Kornel, bo tak było mu na imię przykładał do swoich ust gwint butelki trzymanej za szyjkę i podziwiał z oddali piękność tańczącą na środku parkietu. Zastanawiał się co takiego ta kobieta ma w sobie, że raz zobaczona nie pozwala o sobie zapomnieć. Kornel doskonale pamiętał gdy ujrzał ją po raz pierwszy. Wpadła mu w dłoń jedna ze starych gazet z poprzedniego roku, a tam były wyniki jakiegoś konkursu piękność, który wygrała właśnie ta nastolatka, która teraz w najlepsze szalała na parkiecie. Chłopak nie zastanawiał się jakim cudem w jego pokoju hotelowym na Florydzie znalazła się polska gazeta i to jeszcze rejonowa, tak małej miejscowości jednak podjudzony jej urodą postanowił ją spotkać i poznać.
- Napijesz się czegoś? – zapytał, gdy ta kobieta, w tej pięknej różowej sukience pojawiła się przy nim.
- Z tobą przystojniaku – zawsze – odpowiedziała i szybko zlustrowała sylwetkę mężczyzny opartego o bar i sączącego piwo.
Był przystojny i nie można było jego urodzie niczego zarzucić. No może dobrze by było gdyby miał z kilka centymetrów więcej, oraz gdyby jego twarz zdobiły bardziej męskie niż chłopięce rysy, jednak pomimo tych wad kobiety na ulicach zawieszały na nim oko i to niejednokrotnie. Kobieta w różowej sukience również nie pozostawała obojętna jego wdziękom. Miał ciemne, lecz nie czarne włosy, oraz bardzo wyraziste zielone niczym kot oczy.
- Dla tej piękności co sobie zażyczy – zwrócił się do barmana.
- Wódka z colą – oznajmiła, gdy dwa męskie spojrzenia spoczęły na jej twarzy.
Wzrok Kornela posunął się jednak niżej, aż do jej kształtnych piersi. Sunął po dekolcie w górę i zatopił swój wzrok w jej karmelowym, słodkim spojrzeniu, ale także w ustach ubranych w wiśniową pomadkę.
- Imię? – to jedno słowo brzmiało w jej uszach tak wdzięcznie jakby ktoś grał na harfie.
- Marika.
- Marika, fajnie się wymawia.
- Dziękuje za komplement, i za drinka również, a teraz wybacz dopijam i lecę na parkiet.
Kornel zamrugał dwa razy oczami patrząc w kierunku DJ-a, a parkiet rozświetlił się milionem kolorów. Muzyka, która wygrywały głośniki brzmiała podobnie jak latynoskie rytmy.
- Umiesz to zatańczyć? – rzucił jej wyzwanie chłopak.
- Nie wiem czy znajdę tutaj odpowiedniego partnera na tak wysokim poziomie by sprostać…
- Zamilcz i chodź ze mną na parkiet, pokaże ci jak to się tańczy – przerwał jej i pociągnął ją za sobą na sam środek.
Kornel wykazał się zwinnością nóg, magicznym, okrągłym ruchem bioder, oraz zniewalającym spojrzeniem niespuszczającym wzroku kobiety ani na chwilę. Marika pozwoliła się odprowadzić do domu, bo mężczyzna był inny niż wszyscy, których wcześniej poznała. Nie chodziło nawet o jego urodę, ale niezwykła pewność siebie, która nie była samozwańcza, a po prostu była wyczuwalna, pomimo, że się z nią nie odnosił.
- Jest trzecia nad ranem, nie powinnaś już spać? – zapytał.
- Robię sobie jutro wagary, organizujemy z najlepszymi ludźmi z liceum ognisko, a ty do której klasy chodzisz?
- Dopiero wprowadziłem się do tego miasta, jednak liceum już ukończyłem.
- Dawno?
- W tamtym roku – skłamał.
- Młodo wyglądasz, co cię tutaj sprowadziło?
- Sam nie wiem – przecież nie mógł się przyznać do tego, że cudowną siłą, mocą swojej urody i wdziękiem uśmiechu to ona go tu sprowadziła. – Lubię małe miasteczka, takie wręcz wioski. Mają swój urok.
- Pracy to ty tu nie znajdziesz, zapewniam.
- Myślałem raczej o czymś swoim, może otworze klub, albo jakiś bar. Zobaczy się jeszcze, mam czas by się rozejrzeć. Tu mieszkasz? – zapytał bo dziewczyna o naturalnie brązowych włosach przystanęła.
- Tak, tutaj – wskazała dłonią na jedną z bram, która nawet nie była oświetlona.
- Dasz sobie dalej radę sama?
- Zawsze sobie daje rade sama. Dziękuje za odprowadzenie, no i za taniec. Jesteś cudownym tancerzem.
- Nie, to ja dziękuje. Mam nadzieję, że kiedyś to powtórzymy – powiedział i przychylił się do dziewczyny by ucałować ją w policzek.
- Wpadnij jutro na to ognisko – zaproponowała niemalże błagalnym tonem.
- Nie za zimno na ogniska? – zapytał wiedząc już, że na nią działa. Pewnie dlatego postanowił być obojętny.
- Obiecuje, że nie zamarzniesz. Będzie ci wystarczająco ciepło – stwierdziła pewna swego.
- Zjawię się tam jeśli mi obiecasz, że osobiście o to zadbasz. Proszę, obiecaj mi to. – Chłopak patrzył jej tak głęboko w oczy, że aż nie mogła mu odmówić.
- Obiecuje – wyszeptała i oddaliła się na wysokich koturnach w stronę bramy.
Kiedy Kornel zasypiał w swoim nowym wynajętym mieszkaniu zastanawiał się czemu właśnie ona tak na niego działa. Wcześniej żadna kobieta nie sprawiała, że czuł to co poczuł podczas jednego jej spojrzenia. Kiedy on układał się do snu ktoś identyczny jak on powrócił właśnie do swojego domu. Ten ktoś spojrzał na własną żonę swoimi niebieskimi oczami i zbliżył się do niej by ją otulić od tyłu podczas gdy kobieta smarowała kanapki. Para wyglądała na idealną pomimo zdarzenia jakie wcześniej między nimi zaszło. Mężczyzna przyciągnął ją do siebie i oparł się o stół, który był już zastawiony. Zaczęli oddawać się namiętności i rozpoczęli to jednym z najzwyklejszych pocałunków. Jednak kiedy mężczyzna trącił dzbanek z herbatą, który był napełniony do pełna, a kilka kropel ulało się na wierzch jego dłoni zarówno on zabrał rękę i syknął jak i ten drugi mężczyzna znajdujący się w nowym wynajętym mieszkaniu podczas snu uczynił dokładnie to samo.

2 komentarze:

  1. Witam mam takie pytanie czy ten bloog jeszcze istnieje czy zakończył swoja krótką działalność

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Istnieje, ale chwilowo ja mam zamieszanie ze swoim prywatnym blogiem, a reszta również jest tak zapracowana, że wstrzymujemy działalność do czerwca, czyli jeszcze miesiąc.

      Usuń