wtorek, 6 marca 2012

List nr 1 (Kornel)


List do samego siebie nr 1
(Kornel)
Rio de Janeiro 13.02.1997r

Był mroźny dzień lutego, było to dawno temu. Jednak jest to ważny dzień bo to właśnie wtedy zapragnąłem opowiedzieć komuś swoją historie. Należałem do tych co zawsze mieli do wszystkiego słomiany zapał i brak czasu na to by wszystkie postanowienia zrealizować. No dobra – przyznam się. Czasami czas był, jednak motywacja i chęci gdzieś ze mnie ulatywały jak powietrze z balonu. Teraz też zapewne gdzieś było mroźno, jednak nie tu gdzie się znajduje. Co do mojej historii pewne zdjęcie przypomniało mi o tym, że być może i warto ją uwiecznić na tych białych stronach, które z czasem pożółkną i wytrą się ze starości niczym kawałek śmiecia, codziennej gazety, którą wiatr raz na jakiś czas niesie ulicami przez zakurzone chodniki. „Życie cię jeszcze kiedyś doświadczy ciężką pracą” – tak powtarzała moja matka za każdym razem gdy chciałem porąbać drewno na opał. „Trzeba być twardym i nie beczeć” – tak z kolei mówił mój ojciec, gdy się przewróciłem i z kolana popłynęła mi krew, chociaż nie tylko wtedy. On często tak mówił, na przykład gdy przegrywałem z bratem w jedną z tych dziecinnych gier, w które grają dzieci, a których nazw już nie pamiętam. „Daj sobie uczesać włosy” – to z kolei krzyczała za mną moja siostra, gdy chciała rozczesać moje kołtuny. Te czasy były jeszcze bardziej odległe niż wcześniejsze, o których wspominałem. Teraz nawet sobie nie mogę przypomnieć jak wyglądałem w tych długich, czarnych, kręconych włosach jako tak mały i chuderlawy chłopczyk. Plotę bzdury – wiem o tym. Jednak tak naprawdę nie wiem od czego mam zacząć. Może najlepiej byłoby od dnia urodzin, ale ja ich nawet nie pamiętam. Od miasteczka w którym się wychowałem, cóż było małe, położone w Europie. Od domu, w którym dorastałem? Dom miał trzy izby i kuchnie nic więcej nie jestem w stanie sobie przypomnieć. Nie pamiętam ani jednej zabawki jaką posiadałem, ani jakiego koloru były tam przedmioty. Przez to postanowiłem zacząć od tego co wszystko zmienia – od REWOLUCJI. Rewolucja to coś co kończy stare, a zaczyna nowe zupełnie inne od starego, a jednak zbudowane na jego gruzach i jego podstawie – Moje prywatne wyjaśnienie na podstawie tego co widziałem podczas swojego istnienia. Poznałem ją w ciepły dzień, w maju, ale wydawało mi się, że znam ją całą wieczność. Była dla mnie jak babcia, której nigdy nie miałem, a jednocześnie czułem jakbym ją miał zawsze. Była dla mnie starszą kobietą, która nigdy nie opuszczała swojego wnuka, jednak widziałem ją na oczy tylko trzy razy. Ostatnim razem we śnie. Pierwszym razem – nie wiem kiedy to było, ale jest to pierwszy obraz jaki zarejestrował mój umysł, umysł małego chłopca. Kolejnym razem ujrzałem ją, gdy byłem świeżo po przyjęciu komunii świętej – pierwszej w swoim życiu. Przed małym drewnianym kościółkiem złożyła mi życzenia i powiedziała, że moje istnienie od pewnego momentu do samego końca jest szczegółowo zaplanowane, jednak tylko ode mnie zależy czy zrealizuje ten plan… Do dziś dnia nie wiem co chciała przez to powiedzieć.

                                                                                      Kornel T.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz