(Post pisany z pomocą koleżanki Black-Angel, która zadeklarowała się pomagać również przy kolejnych częściach. Jak już wspominałem ta opowieść będzie w klimacie fantazy, ale będzie zawierała elementy DD. Co wcale nie oznacza, że jak choć trochę popieram zachowanie głównych bohaterów.)
Narracja nr 1
Kara z ręki męża
- Maldição – Przeklną chłopak w języku portugalskim.
- Nic się nie stało, zdejmuj a ja zaraz to zapiorę –
powiedziała kobieta, która w ułamku sekundy znalazła się przy swoim mężczyźnie.
- Proszę – powiedział przystojny mężczyzna o muskularnych
choć szczupłych ramionach i jednocześnie zdejmował jedną ze spinek w kształcie
pentagramu, które miał przy rękawach. Z drugą spinką dość sprawnie i szybko
poradziła sobie kobieta i zaczęła rozpinać mężowi guziki koszuli.
Mężczyzna miał gładki tors, idealnie wyrzeźbiony tak jakby
jeden z tych wybitnych rzeźbiarzy posługiwał się dłutem w zręczny i
jednocześnie zaczarowany sposób. Kobieta była dumna z tego, że ma tak
urodziwego i wysportowanego męża. Była za to wdzięczna Bogu, który ją nim
obdarzył i Matce Naturze, która go stworzyła. Teraz młoda dziewczyna o dużych
brązowych oczach i włosach w tym samym odcieniu zmierzała schodami w dół do
piwnicy gdzie znajdowała się pralnia wraz z suszarnią. Koszule którą trzymała w
dłoniach namoczyła wodą i polała jakimś niebieskim płynem, niespodziewane
poczuła, że coś znajduje się w kieszeni. Szybko więc wydobyła to z niej i jej
oczom ukazał się klucz. Dokończyła pranie i wróciła na górą by zająć się
podwieczorkiem – myślała o serniku, który oboje tak bardzo uwielbiali.
Niespodziewanie kobieta spostrzegła, że jej mężczyzna zasnął na kanapie, nad tą
obszernych rozmiarów księgą więc zrezygnowała z przekazania mu klucza tak od
razu. Po cichu szła schodami na piętro, z wielką ostrożnością by jej kroki nie
zakłóciły mężowi snu. Z duszą na ramieniu przekręciła klucz w zamku. Pchnęła
lekko drzwi i jej oczom ukazał się pokaźnych rozmiarów pokój. Ściany otoczone
były regałami z książkami, segregatorami i zeszytami. W centralnym miejscu
pomieszczenia stało duże, drewniane biurko a na nim stosy przeróżnych dokumentów,
listów i map. Kobieta podeszła do tego ciężkiego mebla powolnymi krokami, ze
strachem i niebywałą ostrożnością jakby zbliżała się do dzikiego zwierzęcia.
Zaczęła delikatnie przeglądać kartki zostawione na blacie biurka, w taki sposób
by mieć możliwość potem odłożyć wszystko w to samo miejsce, jakby było
nienaruszone. Chwyciła właśnie za białą, wiązaną teczkę. Zajrzała do jej
wnętrza i ujrzała wycinki z różnych, przeróżnych gazet. Niektóre były bardzo
stare, ale wszystkie informowały o tragediach, gwałtach i licznych ofiarach.
Kobieta niespodziewanie poczuła na sobie czyjś wzrok. Usłyszała jak ciężkie
drzwi pokoju zamykają się. Odwróciła się w ich stronę i natrafiła na lodowate
spojrzenie swojego męża. Ze strachu pobladła, a teczka którą trzymała wypadła
jej z rąk, a jej zawartość rozsypała się na bordowy dywan. Szukała wzrokiem
drogi ucieczki, ale koło drzwi przez które tylko mogła się wydostać stała
osoba, której najbardziej się obawiała.
- No pięknie, pięknie. Co ja Ci mówiłem? - powiedział
chłodno i wolnym krokiem podchodził do przestraszonej dziewczyny. Ta
instynktownie cofnęła się o krok do tyłu by choć o kilka sekund odwlec to co
nieuniknione. Natrafiła jednak na brzeg biurka.
- Proszę cię wybacz mi- powtarzała w kółko drżącym głosem. -
To już się więcej nie powtórzy- ciągnęła monolog i usiłowała dostrzec w oczach
męża przebaczenie, nie dostrzegła go, ale nie dostrzegła też w nim ni chrzty
gniewu, czy złości.
- Jestem pewien, że taka sytuacja nie będzie miała już
miejsca- mówiąc to zaczął zdejmować czarny skórzany pasek. Ona wiedziała co ją
czeka, więc po jej bladym policzku popłynęła łza.
- A teraz ładnie się obróć i oprzyj o biurko - mówił
spokojnie i wyraźnie akcentując każde słowo.
Kobieta wiedziała, że nie ma sensu się przeciwstawiać komuś
kto jest od niej silniejszy i przekonany o swoich racjach. Od razu więc
wykonała polecenie. Zacisnęła mocno ręce na biurku. uczyniła do tego stopnia, że
aż zbielały jej kostki na nadgarstkach. Zacisnęła zęby i zamknęła mocno oczy
czekając na pierwsze uderzenie, które niebawem nadeszło. Chłopak uderzał
powoli, ale mocno, choć nie tak mocno jakby mógł. Czuła jak ból przeszywa każdą
komórkę jej ciała. Zdradzieckie łzy lądowały na rozrzuconych na biurku
dokumentach, a ona nawet nie miała sił by próbować je powstrzymywać. Modliła
się w duchu by mąż okazał jej łaskawość i szybko skończył ją karać. On jednak
po każdym uderzeniu odczekiwał kilkanaście sekund, czasami nawet pół minuty.
Czekał aż ból rozejdzie się po jej ciele i aż będzie gotowa przyjąć kolejny pas
z jego ręki. To oczekiwanie być może wydaje się sadystycznym rytuałem i zbędnym
przedłużaniem kary, jednak w rzeczywistości było spowodowane czymś innym.
Mężczyzna w ten sposób dawał żonie czas by nie unikała razów i nie zasłaniała
obitych pośladków. Łez i krzyków ukochanej jednak uniknąć nie mógł, a i ona
sama niewiele mogła na to poradzić. Mimo że całość trwała zaledwie pięć minut
ona miała wrażenie, że minęła cała wieczność. Po jedenastym uderzeniach
mężczyzna chwycił kobietę za ramię i pomógł jej stanąć na równych nogach.
Spojrzał w jej zapłakane oczy i nie czuł nic, z pewnością nie czuł się winny.
Miał jednak świadomość dobrze spełnionego obowiązku, bo tak zwykł nazywać
sprowadzanie ukochanej do porządku i trzymanie ją w ryzach na bezpieczną
odległość od wszystkiego co mogło by ją smucić lub jej zagrażać.
- A teraz udaj się do sypialni i odpocznij, proszę. I
pamiętaj abym cię tu więcej nie widział, bo się wtedy bardzo rozzłoszczę –
przemówił do niej głosem ochrypniętym jak zawsze, ale tym razem wyjątkowo bez
wyrazu. - Przy okazji weź pas i schowaj do komody - podał jej go do ręki. – Ja i
tak zamierzałem wziąć prysznic – dokończył.
Z dłonią wyciągniętą w jej stronę czekał aż kobieta wykona
ruch. Wiedziała o co chodzi. Położyła więc ten nieszczęsny klucz na jego dłoni.
Wychodząc z pokoju spojrzała na niego smutnymi oczami. Jednak za raz spuściła
głowę i wyszła chcąc szybko znaleźć się w łóżku i przytulic zapłakane powieki
do poduszki.
Genialne .
OdpowiedzUsuńJak dla mnie świetne.
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim coś innego i świeżego :-)
Pozdrawiam
Ja wierzę, że nie popierasz (patrz:wstęp), ale mój ulubiony Autor złamał tabu i jego nowy bohater właśnie na zimno pobił zastraszoną kobitkę. Nie pierwszy raz, jak wynika z kontekstu. Tak teraz bliżej mu do Darka i Patryka... :(?
OdpowiedzUsuńDziękuje za uznanie. Do Darka mu daleko bo nigdy nie uderzy kobiety w twarz, jednak do Patryka mu bliżej niż myślisz, bo jego listy będzie pisał ten sam Autor, czyli Tychon. Więc też nie do końca jest to mój bohater. Jednak nie wszyscy mogą być dobrzy i mili, gdyby tak było to ta historia co ją zamierzamy przedstawić straciła by sens i smak.
UsuńŚwietne, przeczytałam jednym tchem.
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie :P
OdpowiedzUsuńżyczę więcej weny
Nie czuje w tym miłości, tylko sadyzm
OdpowiedzUsuńNikt nie powiedział, że tam musi być miłość, ani że nie ma sadyzmu.
Usuń